– Biorąc szczególnie pod uwagę ograniczone możliwości rozwojowe Polskich Linii Lotniczych LOT w Warszawie, ze względu na brak miejsca na Lotnisku Chopina, spółka rośnie z lotnisk regionalnych, w tym w czarterach. Smartwings pasowały do tej układanki – podkreślił Michał Leman w komentarzu dla Rynku Lotniczego dotyczącym nieudanej próby przejęcia czeskiego przewoźnika przez flagowca znad Wisły.
Właściciele Smartwings ostatecznie
wybrali ofertę Pegasus Airlines. Turecki niskokosztowiec znaczącą powiększy swoją flotę oraz zyska cenne sloty na lotnisku w Pradze. LOT swojej szansy na rozwój musi spróbować poszukać w innej części regionu Europy Środkowo-Wschodniej.
– Ta transakcja, jak każda tego typu, miała dwie warstwy. To, co widzimy, i to czego nie widzimy i się nigdy nie dowiemy, bo jest schowane za klauzulami poufności. Patrząc przez pryzmat tego co możemy analizować brak tej transakcji, to jest strata dla LOT-u, bo przejęcie Smartwings dawało skokowy wzrost wielkości floty i to pasującej do obecnej, dostęp do rynku touroperatorskich w regionie, dostęp do rynku załóg pokładowych i pilotów – zaznaczył Michał Leman, wiceprezes Flixbusa w regionie Europy Środkowo-Wschodniej i krajów bałtyckich.
Przypomniał przy tym o drugiej stronie transakcji, której nie widzimy. – W większości transakcji jest jakiś haczyk i dopiski drobnym drukiem. Istotą całego procesu jest próba wyceny tego elementu I związanych z nią ryzyk i kosztów. Można przyjąć założenie że zarówno LOT jak I Pegasus różnie je oceniły i dlatego ostatecznie turecka oferta została przyjęta. Być może Turcy mają lepsze możliwości neutralizacji ryzyka albo niższy koszt rozwiązania problemów. Na przykład tańszą obsługę przeglądów silników, o których się mówi – zwrócił uwagę Leman na konieczność konserwacji floty Smartwings w najbliższej dekadzie, co zostało ujęte w sprawozdaniu czeskiego przewoźnika.
Dla wiceprezesa Flixbusa, patrząc szerzej,
nieudana próba przejęcia Smartwings przez PLL LOT, to strategicznie coś więcej niż powiedzenie "nic się nie stało". – Trzymając się terminologii sportowej to przegrany baraż o wejście do wyższej ligi. Ale biorąc pod uwagę te ryzyka, nie chodzi o to, żeby awansować i spaść z hukiem, tylko żeby awansować i w tej wyższej lidze zostać – wyjaśnił Leman.
Według niego LOT będzie musiał dostosować teraz swoją strategię i prawdopodobnie wrócić do organicznego wzrostu, który będzie trudny i kosztowny, ale przejęcie Smartwings też, poza samą transakcją, niosłoby koszty. – Trudno znaleźć inny cel przejęcia, bo strategicznie przewoźnik czarterowy bardzo by pasował, stąd też
wcześniejsza próba przejęcia Condora. Nie sądzę, aby LOT za cel stawiał sobie po prostu przejęcie innej linii, musi być w tym korzyść rozwojowa. Nie do końca taką da się wskazać w przypadku przejęcia airBaltic, które również są podawany jako kolejny cel. Warto też pamiętać że cała transakcja musi zostać zatwierdzona przez Komisję Europejską, to też niekoniecznie musi nastąpić – tłumaczy Leman.
Na koniec zwrócił się z apelem do polskiej sceny politycznej. – To co warto też podkreślić, co jest smutnym dość zdarzeniem, to jest publiczne rozliczanie czyja to wina. To jest biznes i jak jest dwóch lub więcej oferentów, to tylko jeden może wygrać. To jest powód do analizy wewnętrznej LOT-u, może Ministerstwa, co można zrobić lepiej w kolejnym procesie. Ale nie powinien to być początek wzajemnych oskarżeń i pokazywania palcami, kto winien, a kto nie. Żeby takie oceny formułować trzeba znać szczegóły, a nie plotki – podsumował Leman.